Co w karcie piszczy? Nowe menu w Nadwiślańska Resto i Kantyna Zabłocie
W tamtym tygodniu premierę nowego menu ogłosiły dwie dobre knajpki w mojej okolicy — Nadwiślańska Resto & Vodka bar i Kantyna Zabłocie (dawna Stacja Zabłocie). Niecierpliwie przebierałam nóżkami na myśl, co to ciekawego gastronomicznie podzieje się znów w moim sąsiedztwie. Ja jestem takim człowiekiem, co to dużo pracuje i nie zawsze pamięta, żeby zrobić zakupy, dlatego myśl, że w mojej bliskiej okolicy jest dużo miejsc, gdzie mogę zjeść dobre jedzenie niezależnie od pory, sprawia, że sen mam taki jakoś — spokojniejszy. Przechodząc jednak do konkretów, czyli do nowinek z restauracyjnych kart…
Nadwiślańska Resto & Vodka Bar
W Nadwiślańskiej pojawił się nowy szef kuchni — Bartosz Piechówka, o którym słyszałam już bardzo wiele dobrego. Byłam więc mocno zaintrygowana, co też wymyśli ciekawego w nadwiślańskiej kuchni. Już na pierwszy rzut oka spodobała mi się oprawa graficzna karty i to, jak jest zorganizowana — takie zboczenie zawodowe 🙂 Lubię, gdy karta jest czytelna i szybko można się w niej odnaleźć. Ta w Nadwiślańskiej, właśnie taka jest.
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to mocna różnorodność potraw pod względem krajów pochodzenia. Można pokusić się o stwierdzenie, że jest to czyste Fusion w swoim założeniu. Ta karta odpowiada również na chyba wszystkie mody, fale i tendencje, które pojawiły się ostatnio w gastronomii, bo znajdziemy w niej miski Buddy, tapas, burgera, azjatycki street food, wszystko to zrównoważone jest kulinarnymi klasykami. Jest to więc mieszanka kuchni hiszpańskiej, włoskiej, azjatyckiej, francuskiej, brytyjskiej, argentyńskiej, a nawet bliskowschodniej. I to wszystko wymieszane jest w niezwykle zrównoważony i przemyślany sposób, nie na zasadzie „a umiem trochę tego, trochę tego, zrobię restaurację”, czego efektem są średniej jakości jadłodajnie serwujące pizzę z ketchupem i schabowego (nie ujmując schabowemu!). Tu szef kuchni wykazał się nie lada kunsztem w swoich kulinarnych psotach i w tym, jak umiejętnie bawi się i wykorzystuje swoją wiedzę. Jestem pod ogromnym wrażeniem i przyznam, że zupełnie się tego tam nie spodziewałam. Jest to też karta na każdą okazję, bo znajdziemy tam coś dla siebie na śniadanie / brunch, lunch w dniach pracy, wykwintny obiad lub kolację, przekąskę w czasie zwiedzania, wyjście ze znajomymi oraz kawę i coś słodkiego. Kolejny czynnik wskazujący na przemyślane podejście do odbiorcy — w karcie znajdują się opcje mięsne, wegetariańskie, a także wegańskie. Restauracja przewidziała również szereg tygodniowych promocji oraz specjalne menu lunchowe w cenie 19,90, dostępne od poniedziałku do piątku między 12:00 a 17:00.
Na zakończenie tych ochów i achów, dobrze dodać, że jedzenie też jest tam dobre 😀 Wybrałam dla siebie, na przystawkę, smażone kalmary z menu tapasowego w towarzystwie majonezu truflowego, a na danie główne, risotto z grzybami. Wszystko było wyborne, kalmary idealnie wysmażone, nie gumowate, co często się przy tej potrawie zdarza. Risotto bardzo delikatne i wyważone. Na pewno Nadwiślańską odwiedzę jeszcze kilka razy i wypaskudzę tu dla Was rzetelną recenzję. Szczególnie napaliłam się na zupę Pho, która jest moją osobistą i najbardziej sprawdzoną kac-zupką oraz Pad Thai, który też uwielbiam (szczególnie ten w restauracji Taj).
Kantyna Zabłocie
W Stacji Zabłocie zmienił się właściciel, który wprowadził nie tylko nowe menu, ale i nową nazwę. Nie wiem, dlaczego podjęto taką decyzję i słowo Stacja zamieniono Kantyną, ale nie był to do końca trafiony wybór. Słowo kantyna w języku polskim kojarzy się raczej marnie, z jakimś bufetem albo prostą jadłodajnią, a szkoda, bo restauracja jest dobra i ma potencjał, żeby stać się bardzo modnym i obleganym miejscem. Idąc nawet we włoską stronę (bo kuchnia w Kantynie jest włoska) to nie działa, bo słowo „cantina” oznacza piwniczkę, wytwórnię win, a tu ani piwnicy, ani wytwórni win. No ale abstrahując od nazwy i skupiając się na temacie, czyli nowej karcie, mogę stwierdzić, że wydarzyło się wiele dobrego. Karta wreszcie została wizualnie dopracowana i nie jest kilkoma fruwającymi kartkami. Stylowo zaprojektowana, na grubym, brązowym kartonie, ładnie komponuje się z wnętrzem oraz otaczającym restaurację parkiem. Już wcześniej miejsce to specjalizowało się w pizzach, teraz znacznie zwiększono ich wybór i zmyślnie podzielono na kategorie: Classiche (klasyki), Blanche (białe pizze na serowej bazie), Rosse (picki na bazie pomidorowej), Vege/Vegan oraz Gourmet (specjalne picki z wykwintnymi składnikami). Jako wybiórcza pedantka (wybiórcza, bo dotyczy to tylko niektórych partii życia, wokół siebie mam niejednokrotnie nie lada syfek), uwielbiam tak skonstruowane karty — sprawia to, że są czytelne i odbiorca od razu wie, gdzie szukać tego, co lubi. Oprócz klasycznych picek można zamówić również Calzone, poza tym do wyboru mamy również Focaccie, zupy, sałatki oraz śniadania, które serwowane są aż do 15:30 – jest to więc idealna opcja dla weekendowych leniuszków czy też na późniejszy brunch. Możemy też skusić się na przystawki złożone z włoskich rarytasów. Na każdy dzień tygodnia przygotowano również promocję.
Patrząc więc pobieżnie i wstępnie na kartę widzimy restaurację, która aspiruje do specjalizowania się w pizzach. Jednak po dogłębnej analizie, to co wzbudziło we mnie szacunek do twórcy karty to bardzo pieczołowity dobór składników oraz to jak wielką uwagą przywiązano do ich jakości. Widać w tym pasję i miłość do włoskich serów i wędlin oraz poszukiwanie idealnie dopełniających się połączeń. Opisy składników są szczegółowe, nie znajdziemy tam informacji typu — mozzarella. Znajdziemy tam mozzarellę fior di latte lub mozzarellę di bufala, czyli dwa inne rodzaje sera, które są jasno wyróżnione, tak aby odbiorca mógł wybrać dokładnie, to czego chce lub poszerzyć horyzonty o informacje, których uprzednio nie posiadał. Jeśli zaś chodzi o samą pizzę — jest bardzo dobra. Ciasto jest cienkie i wyjątkowo kruche, ja osobiście wolę stronę, w którą idą Pizza00 lub Nolio, gdzie ciasto jest bardziej mokre, ale na pewno są osoby, którym ten kierunek odpowiada mniej i pickę w Kantynie znajdą doskonałą. W ofercie są zarówno klasyczne kompozycje jak „Parma” czy też „Capriciosa”, jak i mniej standardowe połączenia jak np, pizza Arancia affumicata – z serem scamorza i skórką pomarańczy (tak na marginesie — wspaniałe połączenie, polecam!). Próbowałam też Funghino z podgrzybkiem i świeżym tymiankiem, również ucieszyła moją duszę. Kantyna Zabłocie jest więc z pewnością miejscem wartym odwiedzenia, a za kartę propsy dla szefa kuchni!
Jedna tylko uwaga do organizacji w restauracji — w obecnym czasie stoliki przylegające do parku objęte są samoobsługą, jednak tej informacji nigdzie nie ma. Niejednokrotnie widziałam ludzi oczekujących na pojawienie się kelnera i ostatecznie zniechęconych. Nie ma nic złego w takiej organizacji, dobrze jest jednak jasno przekazać informację umieszczając ją np, na stolikach.
komentarze 3
Kamil
Świetny artykuł. Bardzo dobrze się czyta 🙂
City-citizen
Dziękuję :*
Kamil
Bardzo dobry artykuł. Fajnie napisane 🙂