Nowe menu w Pino – jesień/zima 2019/2020
Znana wszem wobec i lubiana restauracja Pino zmieniła niedawno kartę, wprowadzając bardziej jesienno-zimowe propozycje. Bardzo lubię konsekwencję oraz porządek w tym, jak jest tam zorganizowane menu. Zmiana głównej karty raz na pół roku + często aktualizowane wkładki tematyczne. Dzięki temu zawsze można tam znaleźć coś nowego, coś, na co ma się aktualnie ochotę.
Do Pino w godzinach wieczornych trudno dostać się bez rezerwacji, zwłaszcza w weekendy. Nic dziwnego — jedzenie jest tam pyszne, karta przemyślana pod każdego odbiorcę, wnętrze stylowe i przytulne. Ponadto, po raz czwarty z rzędu restauracja została wyróżniona w żółtym przewodniku Gault&Millau.
Karta jest tam zawsze zorganizowana według jednakowego schematu, wymieniają się w niej tylko pozycje sezonowe. Zawsze podzielona jest na: zupy, startery i sałatki, dania główne (mięsne lub wegetariańskie), oddzielnie wyszczególnione są sekcje “ryby i owoce morza”, “makarony”, “pizza”, na koniec oczywiście kilka deserów.
Co ciekawego obecnie zjemy na przystawkę? Standardowo oczywiście możemy wybrać niezmienioną deskę serów lub antipasti. W karcie pozostał też tatar z polędwicy, został jednak trochę sezonowo podkręcony — zamiast kurek i słoiczka sałat towarzyszyć mu teraz będą m.in. suszone pomidory, cebula, kapar oraz… kogel mogel. Z nowości, zmieniona została odsłona łososia — ogórka i lekką bitą śmietanę zastępują teraz mus z pieczonego jabłka z majerankiem i kwaśna śmietana. Z zupełnie nowych ciekawostek, których z pewnością muszę spróbować to kumpiak z kozim serem i wegetariańskie Filo Pie nadziewane szpinakiem i bryndzą, do tego pieczone buraki i chutney z karmelizowanej cebuli i dyni — przepiękne fusion kuchni francuskiej i polskich produktów sezonowych!
Na rozgrzanie brzuszka możemy wybrać też zupy: krem grzybowy lub z kukurydzy.
To, co rzuciło mi się w oczy jako pierwsze w nowej karcie, to dodano nowe pozycje z serem Halloumi. Ser Halloumi uwielbiam, kocham, żarłabym ciągle, dlatego bardzo mnie ta zmiana ucieszyła. Pojawia się on w sałatce oraz w wegetariańskim burgerze, w którym oprócz sera znajdziemy pieczonego buraka, rukolę, pestki dyni, suszone pomidory, cebulę i… uwaga… fanfary… pomidorowy chutney z mango i kolendrą! TO ZESTAWIENIE SMAKÓW TO CHYBA RAJ. Burger jest przepyszny, bułka chrupiąca, ser jest wyczuwalny, ale nie dominuje, za to chutney z mango to jest niebo w gębie. Polecam w 1000000%.
Jeśli chodzi o makarony i pizze to zmieniło się niewiele. W pizzach pojawiły się nowe opcje: Paese z kiełbasą lisiecką i ziemniakami (whaaaaat), Pietola z kozim serem i pesto z buraka oraz Fromage z trzema rodzajami sera i karmelizowaną gruszką. Makarony zostawione zostały bez zmian. Do wyboru kilka pozycji, do każdej możemy sobie sami wybrać rodzaj makaronu — bardzo lubię takie rozwiązanie w restauracjach. Ja próbowałam makaronu Piemonte ze szparagami, gorgonzolą, szałwią, szpinakiem baby, pestkami dyni, pecorino i oliwą truflową. Bardzo jest smaczny, lekki, świeży, “wiosenny” na swój sposób.
Dania główne w pewnej części zostały niezmienione, pozostałe zyskały bardziej jesienno-zimowe dodatki, pojawiła się też nowa pozycja: rostbef wołowy z sosem śmietanowo-grzybowym, z kopytkami z czosnkiem niedźwiedzim, bułką tartą, fasolką szparagową oraz paprykową tapenadą — może być ciekawie.
Z rybnego menu zniknęła sola, pojawił się za to łosoś. Mule zjemy teraz z sosem curry lub piwnym do wyboru. Poprzednie krewetki z łososiem zastąpione zostały krewetkami z rybą maślaną.
Na koniec oczywiście zostało kilka rewelacyjnych deserów do wyboru. Ku mojej wielkiej radości, w karcie pozostało porzeczkowe tiramisu, które jest przepyszne. W konsystencji dość zbite, cięższe niż większość Tiramisu, ale połączenie słodyczy z kwaskowatymi porzeczkami jest wyborne, wspaniałe — uwielbiam i polecam. Dodam jeszcze, że na wierzchu deseru uśmiecha się do nas piękna kruszonka <3. Z nowych pozycji najszczerzej polecam fondant czekoladowy z sosem wiśniowym, ajerkoniakiem i lodami kefirowymi. TO JEST MAGIA. Na deser czeka się dłużej niż standardowo, ze względu na to, że jest wypiekany na świeżo. Dostajemy więc talerz z przepięknym, cieplutkim ciasteczkiem, pachnącym tak, jak mamine, niedzielne ciasto czekoladowe i to całe ciepełko wlewa się od razu w nasze serduszko. Deser w środku jest sielsko wilgotny, a to, że ciastko jest ciepłe, idealnie harmonizuje zimno towarzyszących mu lodów. WSPANIAŁE. Poza tymi rozkoszami menu oferuje jeszcze tartę z gruszką z musem z kasztana oraz jeżynowy sernik z lodami bazyliowymi. Tych dwóch wspaniałości jeszcze nie próbowałam, ale wszystko przede mną!
W Pino zawsze znajdziemy dynamicznie zmieniającą się wkładkę sezonową. Obecnie są to pozycje typowo świąteczne, a więc tatar ze śledzia, barszcz, pstrąg i strudel. Do picia również kilka rozgrzewających, zimowych propozycji np. grzane piwo i wino, herbata z konfiturą lub z rumem.
No wiem, mogłam uprzedzić, żebyście przed lekturą ubrali śliniaki… Do zobaczenia w Pino!