Sohn Hand Roll Bar – nowe azjatyckie miejsce na Zabłociu
Jednym z powodów, dla których uwielbiam mieszkać na Zabłociu, to wyrastające wciąż jak grzyby po deszczu nowe restauracje. Jest ich tu do wyboru, do koloru — coś włoskiego? Piec lub Kantyna Zabłocie. Na burgera? Emalia lub Orzo. Coś wege? Manoa, Raw Nest lub BAL. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ostatnio dołączył do nich azjatycki sushi bar — Sohn: Hand Roll Bar.
Poszłam tam w bardzo zły dla mnie dzień. Wstałam lewą nogą, wszystko szło mi jak po grudzie, świat był szary, zły i zupełnie nie taki. Jeszcze prawie nogę skręciłam. Stwierdziłam, że nic mnie tak nie pokrzepi jak jedzonko, trzeba zatem odwiedzić nowe miejsce, bo potrzebuję jakiegoś odświeżającego bodźca. Ryzykując kolejny zawód, skierowałam swoje nogi do nowej zabłockiej knajpki.
Wnętrze jest bardzo minimalistyczne i w pierwszym odczuciu, puste z niewykorzystaniem potencjału przestrzeni. Być może taki był zamysł, być może, pojawi się tam więcej miejsc siedzących, gdy się trochę rozkręci. Na wprost wejścia znajduje się część, gdzie obsługa kręci sushi rolki, wokół niej umieszczona jest wysoka lada z miejscami do siedzenia. Po wejściu obudził się we mnie mały introwertyk i poczułam się trochę nieswojo, bo ludzie, bo na mnie patrzą, bo nowe miejsce, bo jak to tutaj działa, ale promienny uśmiech wysokiego Azjaty z obsługi zachęcił mnie do zostania.
Bardzo uprzejmy pan, od razu zapytał, czy pierwszy raz tam jestem, po czym zabrał się do wyjaśniania, co i jak w karcie piszczy. I dobrze, bo jest to miejsce dosyć nietypowe i gdyby nie jego wyjaśnienia, miałabym pewnie dużo pytań. Sushi rolki można zamówić pojedynczo lub na zestawy (3, 4, 5 lub 6 rolek). Oczywiście dużo korzystniej jest zamówić zestaw. Oprócz tego jest też kilka dań w miskach. Ja zamówiłam zestaw 3 rolek oraz danie, które miły pan tłumaczył mi jako gorący bulion.
Sushi jest przepyszne i zaskakujące. Przygotowywane jest według innej receptury, niż jest powszechnie u nas znana. Rolki nie są krojone, tylko podawane w całości, je się je palcami. Każda rolka z zestawu jest podawana od razu po skręceniu, jedna po drugiej, nie są serwowane jednocześnie. Dlaczego? Ze względu właśnie na tę nietypową recepturę, nori otaczające rolkę powinno być chrupiące (tak! nieziemsko chrupiące), a że szybko nabiera wilgoci od ryżu, każda rolka jest serwowana „na bieżąco”. Myślę też, że stąd wynika usytuowanie miejsc siedzących. Wszyscy skupieni są wokół obsługi skręcającej rolki, dzięki czemu ma ona kontrolę nad czasem i może dynamicznie podawać kolejne sushi. Jest w tym coś spajającego i skłaniającego do nawiązywania kontaktu. Tak jakby wszyscy siedzieli wokół ogniska piekąc kiełbaski 🙂 Samo sushi zaś jest delikatne, pyszne i świeże, a chrupiące nori to dodatkowa uczta dla wielbicieli kontrastujących struktur. Polecam!
Po sushi, które już całkowicie usatysfakcjonowałoby mój brzuszek i stroskaną duszę, przyszedł czas na bulion. Mały kociołek pojawił się przede mną ze wrzącą wręcz zawartością. Obok miseczka z sosem sojowym i wbitym do niego żółtkiem. Tu też miły pan przybiegł z pomocą, bo jak się okazało, tego też nie je się normalnie :D. Najpierw trzeba sobie rozbełtać jajko w sosie sojowym. Potem to, co tam sobie wyłowimy z kociołka (a pływają w nim różne cuda — marchewki, mięso, tofu, grzyby, makaron, cebula i inne różności) maczamy w misce z sosem i jajkiem i dopiero zjadamy. Bulion był ogromny, rozgrzewający, bardzo aromatyczny. Ledwo to wszystko mogłam pomieścić. Jak dla mnie trochę za dużo tam było cebuli, ale ja ogólnie jestem zwolenniczką cebuli w ilościach raczej „tak na smaczek”, nie lubię, gdy dominuje.
Sohn jest to więc miejsce inne niż wszystkie. Jest to miejsce, gdzie jedzenie można celebrować, gdzie każda serwowana nam potrawa, podana i przygotowana jest z miłością do dobrej kuchni, gdzie łatwo nawiązać kontakt z ludźmi. Jest to też miejsce bardzo nietypowe, ukazujące nam w subtelny sposób kawałek innej kultury, w której jedzenie to swego rodzaju rytuał. Zawsze cieszy mnie, gdy mogę odwiedzić restaurację, która potrafi mnie czymś zaskoczyć. Zdecydowanie polecam Sohn, zdecydowanie polecam Zabłocie 🙂