Dzień dobry miasto!
Haaa, witajcie! To mój pierwszy blog i pierwszy napisany artykuł w życiu! Czy czuję tremę? – zdecydowanie. Pewnie dlatego, że każde wypracowanie w szkole, miałam ochotę zawrzeć w dwóch zdaniach. Każde wypracowanie z limitem “minimum dwie strony” to była męka! Dosłownie fizyczny ból. I nie, to nie dlatego, że nie miałam nic do powiedzenia. Ja po prostu jestem kobita konkret. Nie owijam w bawełnę, nie leje wody i jestem w stanie streścić wszystko w dwóch zdaniach. Całą filozofię Shopenhauera w dwóch zdaniach. Możemy kiedyś zrobić taki challenge. Gdy ktoś mnie pyta, jak się czuję – to odpowiadam “git” albo “o tak o”. Pozamiatane. I zdania buduję krótkie, jak to w ogóle czytać?
Przechodząc jednak do konkretów – nie będzie to blog z górnolotnym, wyszukanym pisarstwem. Po pierwsze, bo nie lubię długo, po drugie, bo kot mi się kładzie na klawiaturze, gdy za długo nie jest w centrum uwagi. Będę robić co w mojej mocy, żeby było o czym czytać, ale nie spodziewajcie się długich rozprawek. Także jeśli siedzicie teraz w pracy na krótkiej przerwie na kawę, myślę, że czas zacząć małą tradycję – Aneczka do kawy. Mała porcja rozkosznego czytania o jedzeniu, jako swego rodzaju “guilty pleasure”. Dlaczego nie?
Tym sposobem, gładko przeszliśmy do tego, o czym będę pisać – O JEDZENIU! Jedzeniu najwspanialszym i najpyszniejszym. Dlaczego? BO UWIELBIAM JEŚĆ. “Każdy lubi jeść” można odpowiedzieć i jest to jak najbardziej prawda. Nie każdy jednak, z takim entuzjazmem lubi o tym rozmawiać. A porozmawiać o tym, nie bardzo mam z kim, bo jakby to rzec… Gdy zaczynam, ludzie wpadają w pewny rodzaj zakłopotania… Spowodowany zapewne wyżej wymienionym entuzjazmem. Dlatego będę dla Was pisać, a Wy będziecie to sobie mogli dozować wedle uznania.
Także jeśli lubicie jeść, a przede wszystkim – jeśli lubicie jeść na mieście, znajdziecie tu coś dla siebie. Bo dla mnie jedzenie to nie tylko sama potrawa – to otoczenie, to te wszystkie szczegóły, które sprawiają, że dany moment i dane miejsce jest wyjątkowe, to ludzie, którzy nas w danej chwili otaczają. Uwielbiam też odkrywać nowe smaki, a wrodzony pracoholizm sprawia, że zwyczajnie nie mam czasu na szaleństwa i czasochłonne eksperymentowanie w kuchni. Z tych powodów, bardzo często jem w restauracjach. Często jem w restauracjach, których jeszcze nie znam. Często śledzę nowo powstające miejsca. Mam nawet taką specjalną listę restauracji w kalendarzu (aaa tak, lubię robić listy, jestem trochę organizacyjną faszystką, nie raz pewnie przeczytacie, że “mam taką listę”). Ostatnio nawet, ktoś z przyjaciół zapytał mnie o jakieś miejsce do polecenia na kolację rodzinną “bo Ty najlepiej wiesz, gdzie dobrze zjeść”. I to właśnie zainspirowało mnie, żeby zacząć dla Was pisać, bo może wśród Was też są osoby, które szukają rekomendacji? Inspiracji? Nowości? Czegoś sprawdzonego? Także widelce w dłoń, bo czeka nas przygoda! Mieszkam w Krakowie, dlatego recenzji krakowskich restauracji będzie tu najwięcej. Cieszę się, że jesteście ze mną i dajcie mi znać, jeśli ten blog ssie (jeśli jest spoko, też też napiszcie)
I JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE NAPISAŁAM JUŻ CAŁĄ STRONĘ? Cóż, widać trzeba lubić to, o czym się pisze 🙂